I serca nam się jęły bardzo smucić;
Jużeśmy do nóg chcieli mu się rzucić,
By nam dał zginąć tu, a on nam powie:
«Są u was dary tak cenne jak zdrowie.
Rąk silnych brak wam — macie serca, dusze,
Usta, — tych użyć na dobre ja muszę!
Idźcie wy ojce każdy w swoje strony,
Idźcie! — wzywajcie ludzi do obrony;
Idźcie i mówcie coście tu widzieli,
Mówcie, że z nami Marja i anieli!»...
To rzekłszy dał nam święcone szkaplerze,
I błogosławił w drogę wszystkim szczerze,
A kiedy na dół spuszczano nas sznurem,
Staruszka, co tam mieszkała pod murem,[1]
Konstancja, nogi owiła nam w szmaty,
I po za szwedzkie w noc przewiodła czaty.
Tylem ja doznał Boga łask i cudu.
Szedłem, i w drodze mówiłem do ludu...
Słuchali i szli w bój»...
«A toż nie cudem
Bóg się niedawno objawił przed ludem?
Zawołał Bartek. — Kilka niedziel temu,
Siedm kulek piersi przeszyło jednemu
Z pancernych. Długo leży w krwi i kona,
W tem szwedzkiej jazdy nadbiegła szkadrona;
Patrzą, i zgroza zdjęła ich do kości,
A więc dań wszyscy strzelili z litości,
I polecieli. — Zachód już blisko,
Wracają Szwedzi na to stanowisko,
- ↑ Historyczne. W czasie oblężenia Częstochowy służyła ta żebraczka za szpiega i za posłańca oblężonym.