Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pracę. W ten sposób złożyło się jeszcze lepiej. Upokorzenie, które wzmaga ambicję — jeśli już się stało — należy go tylko pragnąć. Teraz już rozmyślnie wywoływał w pamięci ten palący policzek — z całym okrucieństwem. Nie chciał pozwolić mu zgasnąć.
Znów naciął drobnych karteczek papieru pakowego. Wrócił na okno. Próbował napisać wiersz. Wiersz o Filigranowej. Jakby nigdy nic się nie stało. Próbował sprzedać to uczucie, które było przedtem. Napisał cztery strofki, lecz nie chciał spojrzeć na nie po raz drugi.
Nauczyć się — myślał — nauczyć się myśleć leżąc na dnie. Za wszelką cenę zdobyć tę umiejętność.
Poszedł spać, położył się na sienniku i nie zasnął, znów wstał do swego wiersza i znów się położył.