Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz od dzisiaj zaczęła się nowa sytuacja, wroga, odebrano mu honor, wypowiedziano mu walkę — wyzwanie przyjął; małe przestało być ceną godną uwagi.
Położył się i zaraz wstał z łóżka. Usiadł przed ułamkiem lusterka, w którym się golił. Oderwana od poduszki głowa znowu zaczęła krwawić, czuł spływającą strużkę krwi poprzez plecy. Zataczała wolno łuk w stronę biodra i skosem poszła ku prawej nodze, owijała się i łaskotała jak zabłąkana mrówka; siedział nie reagując. Patrzył w lustro na odbicie tej łepetyny, która zakwitła młodością jak grzyb biały, popatrzył w poczciwość swych oczu i tak się wzruszył, że był bliski płaczu — lecz znów czym prędzej wydobył z pamięci wspomnienie łakomych warg dawno pogrzebanego rodzeństwa, pisk konającej myszy. Strącił lusterko nogą i zaczął chichotać — on, poważny człowiek, poczuł w sobie jakiś kwik nieludzki: nerwy — pomyślał — to przejdzie — wstał: — no, obrzydliwość, obrzydliwość. Obwiązał głowę chustką do nosa, położył się w ciemnym kącie łóżka, twarzą do ściany, i myślał, że już zasnął; ale nie spał, skoro znał tok swej myśli i mógł powtórzyć całą jej kolejność.
A jednak czas upłynął, za oknem robiło się jasno. Wstał, usiadł boso przy małym okienku, wylatującym na niewielki ryneczek pośrodku dachów starych kamienic.
Uciął z dużego, taniego arkusza papieru pakowego kilkanaście karteczek wielkości kart do gry. Takich zazwyczaj używał do pisania — i atramentem uszeregował na nich teraz kilka krótkich zdań. W treści zawierały decydujące postanowienia na całe życie.
To jest ściśle tajne — popatrzył na karteczki ułożone w pasjans: — szczególnie ważne... Zaczął się tym bawić, zgarnął karteczki, przetasował, ułożył z powrotem: — I nie tylko dla mnie. Dla innych także.
Poszedł w kąt, mansarda w tym miejscu ścinała sufit, na skrzynce stał prymus, podlał spirytusem miseczkę palnika, zapalił, poruszył pompką, wybuchnął płomień, wziął z okna karteczki. Odczytywał je kolejno, wrzucał w ogień i spalał. Potem przysunął do okna stół i zabrał się z powrotem do pracy.
Gdyby nie miał decyzji pisania wierszy, powziąłby ją w tej chwili. Jest to decyzja słabych — zdał sobie sprawę — i pretensjonalnych. Lecz właśnie: oto powstała pretensja i przyspieszyła