Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/602

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Włóż buty. Pójdziemy dalej, tu może być stłuczone szkło. Będziesz musiała mi pomóc.
— Tobie pomóc? W czym?
— W przeliczaniu tego chłamu.
— Chłamu? A w szafach?
— Otóż to — rzekł z powagą. Usiadł na konsolce, której jeszcze nie otwierał, schylił się i wyciągnął szufladę między nogi. Były w niej jakieś pakieciki, przestraszył się:
— Może nie to — zeskoczył. — Chodźmy.
Poszli dalej, trzymała się blisko, jakby zwiedzali grotę, coraz milszy był jej lęk, coraz pomyślniejszy. Oczy Pianty ślizgały się po przedmiotach, cieniach, załamaniach cieni, topiły się w blasku. Może mu się zdawało, ale w jej gardle jak gdyby uderzyło pierwsze źródełko śliny, spodziewał się, że uderzą w nią dreszcze, gdy otworzy szafę.
— Czemu na mnie patrzysz? — zapytała. — No tak, nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Co zrobisz? — roześmiała się kaskadą, zdrabniającą się w kwiknięcie, przysiadła na taborecie, kolana sięgnęły jej do podbródka, wstała i przeleciały powietrzem jej ręce: — To chodźmy, pokaż mi wszystko — i założyła ręce na piersiach, jak gospodyni w przededniu wielkiej sprawy. Na przykład zabicia świni. Odezwały się w niej mity, w niej, która jak dotąd uganiała za najtańszym, za ślepym wystrzałem tańca.
— Co, Pianta? — podbił. — Sam jestem oszołomiony. Tutaj jak w czyśćcu. Tylko przeliczyć i oknem wylecieć do nieba.
Nie rozumiała, już mógł mówić, co chciał, wyprzedziła i nawet poszła przed nim, zostawiając za sobą jak łącznik w labiryncie ogon zapachu. Wychodząc ze swego domu, chlapnęła na siebie perfum, obawiać się należało, że piołun łakomej zazdrości, jak i męczarnia oczu, doprowadzą teraz ten zapach do granicy zwymiotowania.
Nie powiedział jej o swych podejrzeniach w stosunku do byłego właściciela, żeby nie wywołać obrzydzenia.
Na ścianie dostrzegła zawieszony miniaturowy pejcz, którego on dotąd nie zauważył. Zatrzymała się i zdjęła:
— Dasz mi to?
— Co zechcesz.
— Nie, nie. Chodźmy. Ależ to... ależ to... — podbiegła i stając