Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nionym, z dawnych lat, o czymś jakby niesłychanie zabawnym.
Wiatr przysiadał na powierzchni wody i chciał z niej wyrwać fontannę. Łańcuchy sypały się jak kasza.
Wzięła jedno skrzydło okna na haczyk, drugi haczyk nie działał.
Filip rozparł się w fotelu. Miał nową fajkę. Angelika usiadła na biurku, bo tak jej kazał. Wyciągnął nogi na biurko, był podpity. To, co chciał powiedzieć, miał umieszczone gdzieś w powietrzu i fakty uprzedzał śmiechem.
Przypomniał sobie Elizę. Nagle, tak jak niczego, co minęło, nie wspominał. Elizę — w jakimś zdarzeniu. I jej „mądrość”: — „mądrzy są ludzie do szpiku kości zepsuci”.
Eliza podobno poznała się na Wereszczyńskim od pierwszego spojrzenia: — czego nie miała, to nie miała: zasad. Ale miała oko.. Łajdak jest świętym i brzydzi się swą łajdacką szatą zahaczyć o wiotką skórę tchórza. Łajdak najdosadniej widzi małych ludzi.
Śmiał się:
— Pomyślałem o Elizie: co ona tam robi w niebie? Są ludzie, którzy tracą pamięć, a ja ją zyskuję.
— Nie wiem, czy słuszne są te twoje dociekania...
Aha, pomyślała, więc doszedł okrężną drogą, powrócił, doszedł do Wereszczyńskiego i tu go próbuje rozstrzygnąć.
— A pusta przyjemność — odpowiedział. — Nie wzięłaś tego pod uwagę? To było we wtorek.
— Skąd wiesz, że we wtorek? — próbowała cierpliwie urealnić,
— Pamiętam. Bo wtedy po raz pierwszy zwymyślałem Elizę, Może ją nawet uderzyłem? To jedno pamiętam, że po raz pierwszy. Wiatr był taki jak dzisiaj. Widzisz, pamiętam i dlatego sobie przypomniałem. Eliza rozjuszona, tak jak to ona potrafiła, zaczęła mnie poszukiwać na mieście. Widzisz ją, nawet teraz, jak ją musiało wtedy nosić. Złe oczy, już to widzę, złe nogi, zwrot w lewo, zwrot w prawo, żołądek w ogniu: dać komu w pysk! Znalazła mnie w podłej kawiarni, siedziałem z Wereszczyńskim. Czegoś podobnego nie mogła się spodziewać. Płonął zachwytem, naokoło wianuszki dziwek, natkane oczami jak muszle w piasku, i ja, noga by jej tu nie postąpiła, a ja ścierwo z tym jakimś typem... Pan Wereszczyński, zrozum, wyglądał odpowiednio. Pomocnik maszynisty, spod kranu i mydła, przylizane włosy, szcze-