Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z przyzwoitości więc przewlekłym akcentowaniem najpierw ośmieszył słowo: kariera:
— Jestem człowiekiem realnym.
A co do świata, powiedział, iż można mu przyznać jedno:
— Powstaje z gruzów wojny światowej i chce żyć jak motyl.
Dalej już mówił o motylu. Widział zużyte meble, stare serwety i tę przejmującą troskę w oczach Angeliki, na której kiedyś pomylił rosę z brylantem, chłód z jakimkolwiek ludzkim uczuciem.
Angelika była dobrym słuchaczem. Miała dobrą cierpliwość, w oczach dobrą uwagę.
Siedziała na białym krzesełku pod oknem, na prawym ramieniu miała już chłód nocy, skuliła się trochę. Oczy jej zdawały się podążać za tym motylem.
Teraz albo nigdy — myślała równocześnie. Chciała mieć dzisiaj potwierdzenie dla swych myśli w sprawie Filipa. On jeden mógł jej poradzić, i jeśli źle rozumowała, skorygować. Niełatwe to było i wymagało wstępnego zabiegu.
Motyl się skończył. Był to właśnie jak gdyby esej, rzucony tak sobie, raczej dla zabawy. Zaostrzył ton, tych zaostrzeń kiedyś u niego nie obserwowała. Kiedyś zdania kończyły mu się jak rurka z kremem.
— Słowa i słowa — powiedział słabnąc w wymowie — złudny szyk słów, a potem pożar papierowych zapasów, idzie się w tłoku, ktoś potrąci palcem, nie wiem, może pani ma rację, że jest zadowolona z tego, co jest, z widoku przez okno, z męża, syna i z innych okoliczności. Z księżyca, który krąży wokół tego domu, z okrętu na dachu. Pani wtedy w kawiarni chciała mi powiedzieć, że umiarkowanie jest największą prawdą, że przecież umiarkowanie daje obraz mniejszy, lecz ten sam obraz, że wszystko, co większe, ma przeciw sobie wszystko, co jeszcze większe, podczas gdy mniejsze bliższe jest ziemi i tak jak kryształ wyrasta wprost pod nogami ze skały. Zapominamy o miarce, o tym, że jest nią nasze najwyżej czterdzieści lat życia. Błędem jest tego nie widzieć, a mnie się czasem tak właśnie zdaje, i wiem, że będę za to ukarany. Dzień po dniu w nieskończoność szykujemy się do odlotu. Pani jest bliska racji prowadząc życie bohaterskie. Może ten księżyc by mnie trochę niepokoił, okno i chłód. Ale pani na pewno