Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakby wszyscy trzej pochylili się nad jej twarzą.
— Co to znaczy? — spytał zaniepokojony Herodek, ujmując w dłonie jej opadającą głowę.
— Pewno nic nie znaczy.
— Panowie — powiedział leśniczy. — Długo jeszcze? Ciszej — upomniał — nie mówcie tak głośno.
Zdawał się nic nie rozumieć.
— No dobrze — powiedział Herodek. — Panie Strzelczyk, niech pan pokaże rogi.
Przez cały czas leśniczy patrzył obojętnie, tak jak na targowisku ogląda się w beczce śniętą rybę, z lekkim, naturalnym smutkiem, i tylko prosił o zlitowanie się nad śpiącą.
Ojciec wziął ją ponownie na ręce i położył na łóżku. Odwróciła głowę i zanurzyła ją w jaskrawym jak rzeżucha cieniu wilgotnej ściany, porosłej wilgocią. — Niech pan przykryje moim płaszczem — usłyszała.
Ponownie ukazał się motyl. Wielokrotnie większy, wściekły, atakował i chciał ją ukąsić w twarz. Wszystko rozgrywało się teraz w jaskrawym niebieskim świetle dziennym, realniejszym od rzeczywistości; takie światła i rzeczywistość bywają we śnie.
Rano obudziła się chora.
Ojciec siedział w kapeluszu przy oknie. Jak spod klaśnięcia ręki za oknem wzleciały trzy gołębie, dzień był jasny, zimny i zimno to dostawało się wszędzie. Nos ojca także musiał być zimny, nie napity.
— Czemu nie wstajesz? Kupiłem od tego hycla rogi. Idziemy.
— Dokąd?
— Zapomniałaś? Z wizytą. Odwiedzić chorego. Zaniemógł. Ale nie umarł.
Obudziła się chora.
— A może by mu w prezencie te rogi? Jeszcze nie zapłaciłem. Co o tym myślisz?
— Od jakiego hycla?
— Już nie pamiętasz?
Obudziła się chora. Twarz miała brudną i gorącą. Często żołądek podskakiwał w niej jak kopnięta piłka. Mówiono, że grozi jej choroba ciężka, i nieciężka, do czasu żyć można. Tak tylko mówiono. Pani Gruszkowa zaprowadziła ją kiedyś do lekarza. Od