Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wo honoru. Odezwał się flecik na dole. Ktoś zagrał, i zdechł flecik. Wychyliłem się i rzuciłem przez okno złotówkę w papierku. Na dole stał olbrzym, ślepy żebrak z małym chłopcem, który ukłonił mi się jak prawdziwy kabotyn. Moi gospodarze cofnęli nagle decyzję. Postanowili sami szukać skarbów. Znów odwiedziłem mojego lekarza, podjął mnie kawą na tarasie, był z dwoma psami, wymieniliśmy poglądy na sprawy obojętne, psy mnie obwąchały, pozwolił mnie jeszcze raz się wymknąć. W kilkanaście minut potem na mieście miałem tę niemiłą przygodę. Właśnie ten przypadek szczęśliwy — zemdlałem po raz pierwszy. Lecz to już jest: — Opowiadanie. Które zanotowałem — pokazał na teczkę w siatce. — Przedtem jeszcze raz zawróćmy.
Współtowarzyszka, jeśli ją tak nazwać, pani Felicja, nie odezwała się do tej pory ani słowem. Słuchała, nie wyglądała na taką, która ulega przymusom, bawiło ją, na bladej twarzy ukazał się rumieniec tak niezdrowy, jak i bladość, ugięła palce pod dolną szczęką, drżały palce, wybuchała śmiechem — kaskadą z brylantowym kwikiem, żgało ją w torsie, ukazywały się płowe żebra i nagle chmurniała, dziwiła się — półksiężyc kiełka wschodził złośliwie na papierowych wargach koloru gniazda osy: — niepodobna! — wykrzykiwała. Ale rozumiała, musiała wiedzieć znacznie więcej, niż Wereszczyński zdolny był wysmażyć całej tej konfitury w swym chorym tygielku. W pewnym momencie Pawłowi wydało się, że tak jakby chciała mu dać jakiś znak porozumiewawczy poza oczami poety. Mogło to znaczyć: niech sobie mówi. Bądźmy wyrozumiali... — Skinęła nieznacznie głową: — — Cierpliwości, oto idzie numer, w którym coś będzie.
Była motorem, podburzała swą obecnością, lecz czy naprawdę aż tik chciała słyszeć „jak dawniej było”?

— Czy wszystko musi być wy trute — zapytał Wereszczyński — zdemaskowane, czy muszą pływać martwe strzępy materii na powierzchni? Czy nie ma zjawisk wielkich, które przerastają życie? Zapytajmy odważnie, czy istnieją wspomnienia do uratowania? Tak, istnieją. Ukryte i przechowane w naszym wyobrażeniu? Wyobrażenie bowiem, mocarstwo świata, jest nie do pokonania.
— Jedno, jedyne wspomnienie — kontynuował — ma dla mnie