Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szem w gazecie, w którą szewc owinął buty. Nie zadał sobie nawet fatygi, żeby ten wiersz przeczytać.
Minęło lat dwadzieścia. Wereszczyński nie dał znaku. Można było powiedzieć, że widział go po raz ostatni. Nie było w tym ulgi, Wereszczyński, dopóki żył, był ostatnim znakiem minionych ludzi, i jednak była ulga; zmora przeszłości odeszła bezpowrotnie.