Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w stronę opadającego rogu, skąd nadchodziło się od śródmieścia.
Za dziesięć piąta, w czasie już teoretycznie możliwym, przerzucił się w stronę drzwi, przeszedł na organ słuchu i nasilił fikcję oczekiwania do tego stopnia, że uległ rosnącemu mimo woli napięciu. Komentował samego siebie i jak gdyby poddał się autoobserwacji. Robił co innego, niż myślał.
Przystawił krzesło do parapetu okna i zobaczył, że krzesło ma nogi ochlapane mydłem od mycia się nad miednicą. Ktoś stuknął bramą na dole, czyli wszedł. Przeskoczył więc do drzwi nasłuchując. Schody nie zadudniły, nikt nie szedł. Gdyby go ktoś zobaczył w tych skokach? Usiadł na łóżku, lecz wstał, przy siadaniu ukazała się szara poszewka poduszki, cofnął ją więcej w dół pod kołdrę. Całe posłanie było zwiędłe, przespane, gorzej niżby spalone, wierzch krzesła z pozycji leżącej w łóżku był mu tak znany w każdej rysie jak widok bruku na rynku oglądanym z okna, pomyślał o tym, że czasem myli te proporcje i rynek wydaje mu się krzesłem.
Gdy minęła piąta, uwolnił się, odetchnął, obiecał sobie nie łudzić się więcej w chorobliwej abstrakcji.
Rzucił się na łóżko w butach, żeby rozkręcić teraz, już w spokoju, myśli skierowane przeciwko wszystkim łajdactwom. Z grzechem uwodzenia: łajdactwem na pierwszym miejscu.
Ktoś zapukał do drzwi. Zerwał się na równe nogi, oczywiście nikogo się nie spodziewał, nikt nigdy do niego nie przychodził, gniewnie uchylił skrzydła drzwi i w ułamku sekundy uświadomił sobie, że był przecież, słyszał wstecz jakiś niewyraźny stukot na schodach, jakby bezszelestnego wspinania.
W drzwiach stał Filip.
Benedykt cofnął się przerażony.
Przerażenie trwało, i jeszcze trwało.
Gdy tamten uśmiechał się, nieśmiało, w płaszczu, nieśmiało, w płaszczu zarzuconym na nieśmiałe ramiona, i jeszcze się uśmiechał, i przepraszał, że przyszedł. Dopiero to przeproszenie przebudziło Benedykta: — Ależ tak, ależ tak... wykrztusił. — Był pan zaproszony jak najbardziej. — Wykonaj: gest: — Zaproszony pan jest... — Gest mógł oznaczać wszystko, nagłe zaproszenie do środka, jak i z przerażenia wypchnięcie za drzwi. Najlepiej, aby Filip