Przejdź do zawartości

Strona:Michalina Domańska - Fotografje mówią.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WIEŚĆ Z TAMTEGO ŚWIATA.


Gdy powiał ku polskiej ziemi potężny okrzyk do broni!... gdy porwały się polskie orlęta we wspaniałem uniesieniu, aby murem młodych piersi odeprzeć nawałę barbarzyńską, poszedł z innymi Zygmunt Dolski, jedyne na ziemi ukochanie matki. Poszedł w niezrównanej glorji swych osiemnastu lat, niosąc jak ofiarny snop kwiecia bujne swe nietknięte siły, płomienny zapał młodego serca, jasny umysł, nie znający trosk i życia radość promienną. Matka nie zatrzymywała jedynaka ani jednem słówkiem i przy pożegnaniu nie wylała ani jednej łzy. Wiedziała, że tak być musi.
Odparta niezwalczoną mocą narodu, który broni wolności swej ziemi — cofała się złowroga nawała. Goniły ją orle zastępy, upojone chwałą. Od Zygmunta, raz po raz, przez każdą okazję, każdą pocztą polową przychodził list promienny, przepojony radością zwycięstwa i poczuciem własnej budzącej się mocy; podobny do triumfalnego śpiewu istotnego ptaka, który po raz pierwszy