Strona:Michał Marczewski - Wyspa pływająca.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle Persi, lężący do tej pory bez ruchu zerwał się na równe nogi. Na twarzy jego widać było jakieś dziwne ożywienie.
— Słuchajcie — zagadał spiesznie do towarzyszy. — Zdaje mi się, że znalazłem dla nas wyjście.
Demps, Szwalbele i Ruy usiedli na ziemi.
— Gadaj a żywo! — zaciekawił się Szkot, nie ukrywając wzruszenia.
— Zdaje mi się, zdaje mi się... — ciągnął Anglik — że...
I nie kończąc, począł zrzucać z siebie ubranie.
— Stracił zmysły szepnął Holender do Szwajcara zdumiony, John jednak nie słyszał nic i nie myślał słuchać nikogo.
Momentalnie zbył się swej kurtki, obuwia i mokasinów i cichutko pełzł na brzeg, z którego bez szelestu zanurzył się w wodzie.
Głębia była tu odrazu znaczna. Długi Persi zniknął pod woda bez śladu, a trzej pozostali myśliwi czekali na jego powrót długa przydługą nawet minutę.
Przez minutę tę przeszły, im przez głowy różne myśli i dopiero pojawienie się Anglika znowuż przyniosło im rozwiązanie.
Persi, który pływał jak ryba, w wodzie, po dnie rzek głębokich chodził jak po ziemi, wynurzył się i teraz w tem samem miejscu, a choć łapał powietrze łapczywie, wyglądał tak jak powinien był wyglądaċ Kolumb, kiedy nareszcie odkrył Amerykę.