Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Abraham, niech cię nie znam, jak ty umiesz prowadzić interesa.
Habe nic nie odpowiedział, tylko zadowolniony zapuszczał kościste palce w szpakowatą brodę, a w błyszczących oczach znać było, że daléj snuł w głowie marzenia przyszłych tryumfów.
Rozmowę tę prowadzili dwaj Izraelici na wzgórzu pod chłodnym cieniem wspaniałych dębów, zkąd szeroki widok się otwierał na okolicę. Widok był tak malowniczy, że tylko oprawić go w złote ramy i powiesić na ścianie; wszystko tam było, co potrzeba do odmalowania cudownéj sielanki — i aksamitne kobierce zielonych łąk, obmalowane potokiem i wikliną — i chaty wsi porozrzucane po wzgórzu wśród lasów — i biały gościniec idący górą, po którym jak w panoramie przesuwali się ludzie wracający z kościoła — i czerwony dach kościoła z gotycką wieżą otoczoną lipami, które odbijały się w zwierciedle stawu. — A nad tém wszystkiem szeroka kopuła czystego lazuru emaliowana tu i owdzie białemi obłoczkami. — Wszystko było, co mogło zająć oko i rozmarzyć duszę. Ale ani Habe ani Goldfinger tego wszystkiego nic nie widzieli. Dla nich te piękności natury przedstawiały się z innéj strony; drzewa, chaty, pole — reprezentowały cyfry wartościowe tylko. Umieli oni używać natury, ale się nią zachwycać nie umieli. — Nie myślę przez to, żeby jéj mieli tylko używać dla interesu, owszem używali jéj nawet dla przyjemności i wygody; — ale było to czysto zmysłowe uczucie. — Na Goldfingerze np. cienisty las musiał zrobić przyjemne wrażenie: bo zdjął surdut i położył się na nim pod drzewem, a Habe posunął wygodę jeszcze daléj, bo ściągnął także i buty. Byłby sobie do tego jeszcze dla całkowitego użycia przyjemności wsi i sabatu zapalił fajeczkę lub cygaro, ale przepisy ko-