Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skania podpisu syna i zalegalizowania go w hipotece. Nie przewidział, że syn stanowić tu będzie nieprzełamaną przeszkodę. Gdy ojciec przedstawił mu całą sprawę, ruszył obojętnie ramionami i oświadczył stanowczo, że nie może ryzykować swojego majątku na tak awanturnicze i niepewne spekulacyje. Dał nawet dość wyraźnie ojcu do zrozumienia, że i tak już dosyć czuje się pokrzywdzonym, odziedziczając po ojcu tak skromną posiadłość i nie myśli wcale narażać się na utratę téj odrobiny.
Ojciec z przerażającém zdziwieniem słuchał tych argumentów syna, nie mógł im odmówić logiki i słuszności, a jednak ta ich nieubłagana, zimna logika mrozem go przejmowała. Własne jego zasady, które wpajał w syna, odbiły się w tych argumentach karykaturalnie, niby w potłuczoném zwierciadle i wyszczerzały mu się szyderczo. On sam uczył syna, żeby w stosunkach z ludźmi na pierwszém miejscu kładł interes, żeby się rachował z każdą okolicznością w życiu i nie robił żadnych ustępstw z własnych korzyści na rzecz cudzą; ale ucząc go tego nie przypuszczał, że syn będzie kiedyś na nim robił praktyczny egzamin z podobnych nauk i ten wyrachowany spekulant, dla którego cyfra i rozum były wszystkiém, czuł się boleśnie dotknięty tém, że w słowach syna był rozum, tylko rozum, a serca ani odrobiny dopatrzéć nie mógł. Duma nie pozwalała mu uniżać się do prośby i nie poruszał więcéj téj kwestyji.
Za to w inną stronę skierował starania swoje t. j. do żony. Testamentem rodziców pani Julija miała zagwarantowaną pewną sumę na jakiéjś realności, od któréj pobierała procenty na swoje przyjemności. Była to niezbyt wielka suma piętnastu tysięcy guldenów, ale dla Czujki przyciśnionego potrzebą, każdy kapitał był pożądanym, bo zapewniał mu korzyści, które miał wynagrodzić choć w części