Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stosunków i zużytkuję je dla moich planów. Trzeba będzie przejść nowicyjat u żydów, podpatrzyć te tajne drogi, którémi oni mimo tylu przeszkód dochodzą do celu, zyskuję wpływ i potęgę, a dopiéro gdy się od nich tego nauczymy, będzie można myśléć o walce. Oto, widzisz, powód dla którego cię namawiam do małżeństwa z panną Goldstern. Obok myśli o twojém sczczęściu mam i własne plany na względzie. No i cóż godzisz się zostać właścicielem milionów Goldsterna?
— Milijonów jak milijonów, témi bym nie pogardził — rzekł Walery rozkładając się znowu na sofie — ale ta córka to rzecz niestrawna, bo brzydka jak noc.
— Więc ją już znasz?
— Widziałem ja w Wiedniu, pokazywano mi ją w teatrze, jako złotego cielca, w którym prócz złota, nic nie ma coby nęcić mogło. Cera oliwkowa, nos haczykowaty, który zdradza pochodzenie.
— Nie potrzebujesz się przecież w niéj kochać. Od ciebie będzie zależeć urządzić sobie życie tak, aby ci najmniéj zawadzała.
— No, tak, ale chcąc konkurować, trzeba mieć coś w ręku, być czémś, a ja dotąd jestem niczém i nie mam nic.
Mówił to w celu przypomnienia ojcu kwestyji zapisu Zagajowa.
— Mówiłem ci już, że Zagajów zapiszę dla ciebie i wyrobię ci pełnoletność.
— O tém już słyszałem, ale o ile wiem, nic jeszcze ojciec w tym względzie nie zrobiłeś.
— Wszak wiész, jak byłem zajęty. Ale jutro zaraz jadę do sądu i zajmę się żywo tą sprawą. Nie potrzebuję ci mówić, że zapis ten będzie pozorny na czas konkurów. Gdy dostaniesz w ręce majątek żony, obejdziesz się bez