Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po kwadransie drogi, stanął na miejscu — koło Leśniczówki.
Miejsce to leżało na granicy Lipczyn i Zagajowa za potokiem, osadzonym wikliną i olchami, na wzgórzu i wchodziło klinem między dwa lasy, a zawiérało kilkanaście morgów ornego pola. Kiedyś na tém polu stał domek leśniczego, w szwajcarskim guście, ztąd nazwa tego miejsca. Dziś z leśniczówki nic nie zostało, prócz téj nazwy. Zamiast szwajcarskiego domku, stała nad urwiskiem, przy ujściu do potoku chata, a raczéj lepianka z chrustu i gliny, a koło niéj kilka ilin i dzikich jabłoni.
Pomimo pięknego położenia, miejsce to miało w sobie coś ponurego i nie miłego, wyglądało jak liszaj na zdrowém ciele, bo historyja jego mieszkańców wycisnęła na niem swoje szpetne ślady i splugawiła jego cichą sielankę. — Grunt ten bowiem i chałupa należały do Łasiów, a raczéj oni przez lat dwadzieścia opiérali się ze dworem o przesadzenie go. Ztąd był on polem ciągłych utarczek — dwór nie pozwolił Łasiowi uprawiać go, a Łaś a raczéj córka jego, groźbami, przekleństwami, nie dopuszczała dworskich do zajęcia gruntu. — Napróżno Czujko groził nieraz czeladzi wydaleniem ze służby, jeżeli nie spełnią jego woli, to zachęcał datkami i wódką, — nic nie skutkowało na zabobonnym ludzie, który wierzył, że cyganka ma nie czyste siły na swoje usługi i może złe wyrządzać. Temu zabobonnemu przestrachowi zawdzięczała cyganka, że dotąd siedziała na gruncie pomimo wyroków sądowych. Ale tylko siedziała, bo użytkować z gruntu nie mogła. Co trochę zasiali zboża lub kartofli, to Czujko sprowadził żandarmów, napędził ludzi i kazał zniszczyć zasiewy. W skutek tego pole leżało odłogiem, zielska wszelkiego gatunku bujnie rosły na niém, a między niémi najwięcéj wybujały kolczate osty. Gdzie niegdzie wśród zielska kępki owsa,