Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powtarzało się to coraz częściej, a przez to zaniedbywał warstat i robota szla byle jako. Wprawdzie żona pilnowała jak mogła, ale nie wiele poradziła, bo nie znała się na robocie. Ludzie bez nadzoru rozpuścili się, kundmani odstręczyli i bieda zaczęła zaglądać do mieszkania zamożnego niegdyś majstra.
Do tego jeszcze, wracając raz nocą z jakiejś birbantki, zaziębił się i dostał zapalenia stawów. Choroba była nie tyle niebezpieczną, ile dolegliwą i uwięziła go na czas dłuższy w łóżku. Były to straszne męczarnie dla człowieka, przyzwyczajonego do życia hulackiego poza domem, leżeć kilka tygodni spętanym niemocą i cierpieniem. — To też niecierpliwił się strasznie; stał się zrzędny, nieznośny.-Żona z anielską cierpliwością i słodyczą znosiła ten zły humor męża; pielęgnowała go troskliwie i nie odstępowała, chyba gdy zajęcia gospodarskie wymagały tego.
Ponieważ wiedziała, że niechętnie z nią rozmawiał, że ta ciągła obecność jej gniewała go, więc, aby nie drażnić go widokiem swoim, najczęściej na boku lub w drugiej izbie siadywała z robotą, by być pod ręką na przypadek, gdyby jej potrzebował. Była to delikatność z jej strony, na której on się prawdopodobnie nie poznał; mimo to staranność i czuła opieka ułagodziły trochę jego gwałtowność i rozmiękczyły serce.
Niby nierad był z tego, że tak ciągle kręciła się koło niego, a jednak gdy wyszła i dłuższy czas jej nie było, to mu czegoś brakowało i było jakoś gorzej.
Jednego wieczora, kiedy, po wydaniu kolacyi, wróciła z warstatu i usiadła do roboty, zasłoniwszy umbrelką lampę, by światło nie raziło męża, -stolarz, który leżał wpatrzony w sufit, rzucając się czasem po łóżku z nudów i niecierpliwości, podniósł naraz głowę, popatrzył na żonę i po chwilowem wahaniu zdecydował się zagadać do niej.
— Matka!
Położyła coprędzej robotę i zbliżyła się ku niemu.
— Czy doktór nie mówił ci, jak długo ja jeszcze będę musiał gnić w tem łóżku?