Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dokładnie on sam nie wie; mówił, że zawsze z parę tygodni będziesz musiał poleżeć, dopóki całkiem dobrze nie będzie, bo mogłoby się znowu powtórzyć.
— Bodaj go z takiem gadaniem! Od czegóż on doktór, kiedy pomódz nie może,
— Doktór nie Pan Bóg. Na wszystko trzeba czasu i cierpliwości.
— Tak - dobrze tobie gadać, coś zdrowa; ty nie wiesz, co to za piekielnie nudna rzecz leżeć tyle tygodni. To oszaleć można.
Rzucił się niecierpliwie na łóżku, potem ziewnął i przeciągnął się tak, że aż kości zachrupotały.
— Która godzina? - spytał znowu po chwili.
— Dziewiąta.
— Dopiero dziewiąta. Tyle jeszcze godzin nocy, a tu usnąć nie sposób, bo i spanie mi już zbrzydło. Co tu robić, co robić? - powtarzał rozdrażniony, szarpiąc się za włosy.
— A choćbym ci co przeczytała? — spytała nieśmiało i zaraz umilkła, bo w tej chwili przypomniała sobie, że mąż jej niechętnie patrzył na to, jeżeli czasem wzięła się do czytania.
Miała kilkanaście książek po matce, ale je ukradkiem tylko czytać mogła w niedzielę, gdy męża nie było w domu, bo, gdy nieraz przypadkiem zobaczył ją z książką w ręku, długo potem znęcał się nad nią i dogryzał uszczypliwie, nazywając czytanie pańskiemi zachciankami, próżniactwem, głupstwem.
Wstręt ten do książek wzbudziło w nim nieuctwo. Ledwie umiał czytać i lekceważeniem maskował wstyd i upokorzenie, jakiego z tego powodu doświadczał. To też żona, przypomniawszy to sobie, była pewną, że i tym razem oburzy się na nią. Ale nadspodziewanie stolarz, po chwili milczenia, przystał.
Nudy już mu tak dokuczały, że chciał w jaki bądź sposób je odpędzić. a może miał nadzieję, że przytem prędzej będzie mógł usnąć.