Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nie tylko przed nimi, ale przed wszystkimi zamknął się w swoim pałacu, nie przyjmował nikogo, nie żył z nikim, wstręt jego do ludzi przybierał coraz większe rozmiary, im bardziej i lepiej ich poznawał a miał sposobność dobrze im się przypatrzeć przy blasku swego majątku. Na tem złocistem tle uwydatniły się wszystkie brudy i żądze najgorszego gatunku.
Żył jak pustelnik, zastępując sobie towarzystwo ludzi czytaniem książek i oddał się temu z takiem zamiłowaniem, czytywał tak namiętnie nietylko w dzień, ale i po nocach, że go to przyprawiło o niebezpieczną chorobę oczów.
Załatwiając wtedy przy nim czynności sekretarza, miałem sposobność przekonać się, że odsunięcie się jego od świata, nie mogło oswobodzić go od natrętnych. Ci ludzie, przed którymi drzwi zamykał, zamiast obrazić się, narzucali mu się ciagłemi listami, bez uwagi na własną godność, żebrali o jego względy i przyjaźń.
Pomiędzy temi listami często bardzo zdarzyło mi się czytać listy hrabiny Hortensyj i kuzynka Adolfa. Zacni kuzynkowie, nie przypuszczając ani na chwilę, że Maniakowski znał ich tak dobrze, na wylot, jak to mówią, odgrywali przed nim dalej komedyą życzliwości, nie pomijali żadnej sposobności, aby mu dać dowód swojej pamięci i przywiązania i utrzymać z nim w ten sposób dobre stosunki, które zrywał co chwilę uporczywem milczeniem. Czy to na nowy rok, czy na