Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do nas i wpatrywała się w przeciwległą ścianę, jakby patrzyła w lustro, krygując się i przybierając różne pozy, co jedną, to śmieszniejszą.Nareszcie obejrzała się, i zobaczyłem monstrum! twarz długą i chudą, wy bieloną kredą i wyczernioną nad oczyma węglem, z otwartemi, jak czeluść ustami, do których właśnie wkładała garnitur zębów.
— Ale ja nie znam, — nie znałem nigdy tej osoby, — zaprotestowałem żywo.
— Tej może nie, — odrzekł, śmiejąc się złośliwie Ski, — ale znałeś pan zapewne setki jej podobnych elegantek, które naprzekór naturze robią z siebie czupiradła. Ciekawyś pan może, w jaki sposób ta dostała się tutaj? Nie z miłości, broń Boże! bo ona prócz siebie i swego ciała nic więcej nie kochała, o niczem nie myślała, i właśnie wskutku przesadnej troskliwości o swoje wdzięki zwaryowała. Jakiś szarlatan doradził jej płyn na porost włosów, w którym prawdopodobnie były jakieś substancye, szkodliwie działające na mózg; bielidła, których używała na twarz, zatruwały powoli ołowiem jej organizm; morfina, której używała dla wzmocnienia nerwów, i atropina, którą zapuszczała sobie w oczy dla nadania im blasku, — wszystko to razem tak szkodliwie podziałało na umysł, że sprowadziło ją tutaj. Po całych dniach nic nie robi, tylko się stroi; co jej wpadnie pod rękę, to wszystko pakuje na siebie, a jak się dostanie do ogrodu,