Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w takich okolicznościach, w takiem miejscu z osobą, którą się znało przedtem, jako zdrową i rozsądną, a widzi potem ze zrujnowanemi władzami umysłowemi w okropnym duchowym rozstroju. Mimowoli cofnąłem się od drzwi.
— Niech się pan nie obawia, jest ona więcej śmieszną, niż straszną. Zresztą i tak nie spostrzeże pańskiej obecności, bo zanadto zajęta jest sobą.Nie prowadzę pana do środka, boby pan kataru dostał. Taki tam zaduch. Wystarczy panu przypatrzeć się jej przez okienko.
To mówiąc, odsunął drzwiczki, zamykające okienko, i zobaczyłem coś, co się nie da tak łatwo opisać. W ogólnych zarysach było to niby do kobiety podobne, a raczej do szkieletu kobiecego, powleczonego żółtą skórą, z głową olbrzymią, bo powiększoną ogromną masą kłaków, powyskubywanych z materaca, poduszka, przywiązaną na tasiemce, zastępowała turniurę, której matka-natura, a raczej macocha-natura całkiem odmówiła tej istocie; z przodu także sterczały jakieś podrabiane wdzięki kobiece, a małą jej figurę podwyższały o kilka cali małe szczudełka, poprzywiązywane do nóg. W dzisiejszych czasach podobny widok możeby nie zdziwił mnie wcale, bo oczy nasze miały czas oswoić się z tego rodzaju dodatkami, ale wtedy, — a przypominam, że to było w roku 1876, wyglądało to potwornie, obrzydliwie, karykaturalnie. Twarzy nie widziałem, bo strojnisia ta stała tyłem