Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niech Bóg broni, żeby który uwierzył tym zwodniczym pokusom i zbliżył się, bo go podrapie, pokopie. Jeden z asystentów doktora mało żywy wyszedł, jak go dostała w swoje ręce. Jest ona wytłumaczona, bo podobno jakiś wiejski donżuan grubo zawiódł jéj zaufanie i naraził ją na wstyd i coś gorszego jeszcze, co właściwie było powodem jéj obłąkania; ale czém usprawiedliwić te ichmościanki, co to panów wabią i kokietują, a potém, jak dokażą swego, obracają się plecami, i bywaj zdrów, pisz do mnie na Berdyczów. Takie bym panie zamykał, jeżeli nie w domu kary i poprawy, bo to szkodliwsze od waryatów istoty. Prawda, panie?
Potakiwałem mu głową, bo cóż było robić z waryatem? Wiedziałem, że waryat każdy lubi wszystkich innych uważać za waryatów, tylko nie siebie, nie chciałem mu się więc sprzeciwiać, by go nie rozdrażniać, i w milczeniu zniosłem tę obelgę, że śmiał wszystkie zalotne kobietki nazywać waryatkami. Pomylił się nieborak w sądzie i wziął przyczynę za skutek, bo, że te panie wielu ludzi doprowadzają do waryacyi, nie wypada z tego, żeby same miały jakiekolwiek kwalifikacye na waryatki.
— A teraz pokażę panu pańską dobrą znajomą, — rzekł Ski, zatrzymując się przed jedną celą,
— Moją znajomą? — spytałem z pewną obawą, bo zawsze to nie miła rzecz spotkać się