Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

musiano ją zamknąć tutaj. Siedzi tu już lat parę, i cała jej waryacya na tem się ogranicza, że rozmawia sobie po całych dniach za pan brat z Panem Bogiem, wskutku tego uważa sobie za ubliżenie rozmawiać z ludźmi i traktuje ich, jak bydło, niegodne jej spojrzenia. Niech się pan nie sili nawet zaczepiać ją rozmową, bo panu z pewnością nie odpowie. Na tym punkcie jest okropną arystokratką. Nawet względem Matki Boskiej pokazuje pewne tony, bo, jak się kiedyś wygadała przed doktorem, nie ma pewności, czy była ochrzczoną, a ona ze zwyczajnemi żydówkami nie myśli się zadawać. Jest tu jeszcze coś pięć czy sześć takich ichmościanek, zbzikowanych na punkcie religijnym wskutku przesadnej pobożności i zbytniej egzaltacyi; — mamy nawet jednę starą elegantkę, której się zachciało zostać gwałtem świętą Zuzanną i naśladuje ją w ten sposób, że się pozbywa wszelkich strojów, drze na sobie wszystko, co jej dadzą; ale dyrektor nie pozwala ją odwiedzać; więc pan dobrodziej daruje, że go poprowadzę gdzieindziej, a mianowicie do jednej prostej, ordynarnej dziewki od krów, której waryacya jest skarykaturowanym obrazem różnych zalotnic. — Zobaczysz pan u niej w grubych, szorstkich zarysach to, coś pan zapewne nieraz spotykał w życiu w formie wykwintniejszej, delikatnej, powabnej. Ma ona manię wabić do siebie mężczyzn; co którego zobaczy, to miga na niego palcami i oczyma; ale