Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trudnią się rzezią ludzkiego mięsa, za które w jatkach niktby nie dał złamanego grosza. Te argumenta doprowadziły pana majora do takiej wściekłości, że byłby uśmiercił biednego rzeźnika, gdybyśmy go nie by li obronili. I tak poleży sobie nieborak z jaki miesiąc, zanim się na dobre wyliże.
— A teraz — mówił dalej Ski, prowadząc mnie w głąb korytarza. — pokażę panu dobrodziejowi naszego milionera. Na świecie był on kupcem, który gwałtem chciał zrobić wielki majątek, ale mu nie szło. Dwa razy bankrutował, nareszcie, nie poprzestając na skromnych zyskach kupieckich, wdał się w grę na giełdzie, i stracił wszystko. To przyprawiło go o utratę rozumu.Zdaje mu się teraz, że jest milionerem, że posiada bajeczne skarby, mimo to ciągle jeszcze zbiera, ciągle spekuluje i wszystkiego mu zamało, Wydłubuje z murów, z ziemi kamyczki i chowa je po kieszeniach w przekonaniu, że to nadzwyczaj kosztowne dyamenty. Każdy kawałek papieru, co mu wpadnie pod rękę uważa za akcyę lub banknoty, zbiera je w sekrecie przed nami, porządkuje je i układa, — ma tego stosy pod łóżkiem. O! przypatrz się pan. Jest właśnie zajęty w tej chwili spisywaniem swego majątku.
To mówiąc, uchylił drzwiczek, zasłaniających okratowane okienko we drzwiach, kiwnął na mnie głową, abym się zbliżył.