Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dał mi następnie, jak osoby, zajmujące się żywo jego losem, proponowały mu różne korzystne bardzo posady w banku, albo wydziale krajowym, ale ich nie przyjął, uważając sobie za ubliżenie i ohydę kalać jąkąkolwiek pracą swoją mitr książęcą, że woli raczej z heroizmem znosić choćby najdłuższe więzienie, aniżeli zrobić wstydrodowi swemu, wchodząc w stosunki z ludźmi źle urodzonymi.
Mówił to wszystko z pewną przesadną afektacyą, przeplatając francuzkiemi słowami lub całemi frazesami, gestykulując przytem żywo rękami; w końcu prosił mnie, abym mu wyjednał u dyrektora więzienia pozwolenie używania pilniczka do paznogci, którego brak, jak mówił, dotkliwie czuć mu się dawał, gdyż bez tego nie może w arystokratycznej formie i czystości konserwować rąk swoich. Odprowadził mnie potem do drzwi samych z oznaką największej uprzejmości i prosił pozdrowić od siebie najbliższych kuzynów swoich: Sapiehów, Sanguszków, Gedroyciów i innych. Wymienił mi coś ze dwadzieścia nazwisk najznakomitszych rodzin w Polsce.
— Pan dobrodziej nie gniewa się zapewne bardzo na mnie, — rzekł Ski, gdyśmy wyszli za drzwi, które natychmiast zaryglował, że pana tak napoczekaniu na hrabiego wyrychtowałem, ale inaczej nie byłby chciał z panem gadać.Uważałby to sobie za straszny dyshonor.
— Nie zdaje mi się jednak być niebezpiecznym.