Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

herbowej świnka z zakręconym ogonkiem, miało to niby wyobrażać bardzo starożytny herb i garbusek oblepił sobie, temi znaczkami nietylko czoło, nos, policzki, surdut, spodnie, ale i stolik, i łóżko, i okno, i ściany. Opieczętowany cały tymi herbami, stał przed nami, wyprostowany, z nosem zadartym do góry, w wyczekującej postawie i mierzył nas dumnem spojrzeniem.
— Jaśnie wielmożny książę pozwoli sobie przedstawić, — odezwał się Ski wskazując na mnie, — hrabiego Łopucha herbu Gryf.
— Jaśnie wielmożnego hrabiego się mówi, kpie jakiś.
— Jaśnie wielmożnego hrabiego Łopucha herbu Gryf, — poprawił się prędko Ski.Na te słowa sztywna figurka, jakby za dotknięciem czarodziejskiej laski, natychmiast zmiękła i zgięła się w uprzejmym ukłonie; książę postąpił do mnie bliżej i, wyciągając na powitanie chudą rękę, pocentkowaną piegami, rzekł:
A! comment vous portez vous, mon cousin? Asseyer. vous donc, — proszę siadać, bardzo proszę, — i natychmiast, jakby najlepszemu znajomemu, zaczął mi opowiadać o swoich interesach i koniach wyścigowych, które pochłonęły jego milionową fortunę, o bajecznych, sumach przegranych w Jockey-clubie, i o wielkiej katastrofie finansowej, która go zaprowadziła enfin do więzienia za długi. Tak sobie bowiem tłumaczył swój pobyt w szpitalu. Opowia-