Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okazik dosyć pospolity, ale zawsze warto mu się przypatrzeć. Tylko proszę zdjąć kapelusz i zachować się z największym respektem.
To powiedziawszy, zerwał czemprędzéj z głowy swoją okrągłą furażerkę i zapukał lekko do drzwi.
— Kto tam? — odezwał się z głębi głos nosowy, przeciągły.
— Czy Książę pan przyjmuje? — zapytał Ski tonem pokornym, uniżonym.
Entrez; — była odpowiedź.
— Chodźmy, — rzekł, skinąwszy na mnie, mój przewodnik, i odsunąwszy rygle, wprowadził mnie do celki, gdzie zastaliśmy jakiegoś garbuska z wybladłą, jakby wymokniętą twarzą i zaropiałemi oczyma, który stał, już upozowany na nasze przyjęcie w ten sposób, że głowę podniósł do góry, o ile mu na to jego mała figurka pozwalała, przymrużył mocno oczy, uważając zdaje się, krótki wzrok, jako niezbędny przymiot i prawdziwej arystokracyi, jedną rękę oparł o stół, a drugą założył z pewną gracyą za kamizelkę; musiałem użyć całej siły woli, aby nie parsknąć śmiechem na widok tego człowieka, nie dla jego nadętej miny i niepoczesnej, licho odzianej figurki, bo ta tylko litość budziła, ale dlatego, że cała ta figurka oblepiona była małemi papierkami, takiemi, jak to na bramach celnych zwykle przylepiają, tylko że zamiast orzełka czerniła! się na nich mitra książęca, a pod nią na tarczy