Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie daje sobie tego na żaden sposób wybić z głowy.
— Możesz sobie wyobrazić, moja droga — mówiła — co Się dzieje mnie, ojcu, jak bolejemy nad tem zaślepieniem Julka, bo tego przecież inaczej nazwać nie można. Syn obywatelski z jakąś tam szwaczką! bój się Boga! do czegoby to było podobne? coby świat na to powiedział? To też mój mąż dokłada wszelkich starań, aby uniemożliwić nierozsądne zamiary Julka, choćby przyszło użyć najostrzejszych środków, bo nie mogę przecież wpuszczać szwaczki do naszego domu w charakterze synowej.
— Ani ja nazywać jej bratową moją — dodała córka.
Obie te panie były tak zajęte opowiadaniem sprawy, która ich tak mocno obchodziła, że nie zważały wcale na wrażenie, jakie ono wywarło na słuchających. Walerya była blada, jak posąg i jak posąg nieruchoma, jakby skamieniała, lub ścierpnięta pod wrażeniem tego, co słyszała; a siostra jej i matka z niepokojem poglądały na nią i rzucały sobie trwożne i bezładne spojrzenia. Siedziały jakby pod pręgierzem, policzkowane moralnie przez najserdeczniejszą przyjaciółkę matki mimowiednie, nie mogąc nic odpowiedzieć, nie mając odwagi bronić się.
Na szczęście odgłos dzwonka u drzwi wchodowych wyrwał je z tego przykrego położenia.Julia poszła prędko otworzyć. Każdy gość w tej