Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chana, to a to, co się stało z tą a z tą, a ten czy żyje, a ta czy umarła, a jakże się powodzi tobie, a jak wam? — oto była treść rozmowy, prowadzonéj bezładnie, z pewnym gorączkowym pośpiechem, bo się nagadać chciały za wszystkie czasy, wypełnić opowiadaniem przestrzeń tylu lat, w których się nie widziały ze sobą.
Ponieważ rozmowa ta odbywała się w saloniku od frontu, który, jako przeznaczony na przyjmowanie klientek, urządzony był z gustem i elegancyą, przeto Nabielowska, która, mimo ożywionéj rozmowy, miała czas to zauważyć, czuła się w duszy uradowaną, że im się musi nie źle powodzić, skoro mogą trzymać takie mieszkanie. Przypuszczenia te nabrały jeszcze więcéj pewności, skoro stara Dulska przywołała córki, aby je swojéj przyjaciółce zaprezentować. Ubranie tych pań, skromne, ale eleganckie, nie znamionowało wcale niedostatku, a zachowanie się ich, szczególniéj najmłodszéj, miało tyle wdzięku, piękność jéj sprawiła takie wrażenie, że pani Nabielowska była nią formalnie zachwycona, a po głowie jéj przeleciała zaraz myśl, o ileby czuła się szczęśliwszą, gdyby jéj syn, zamiast jakiéjś tam szwaczki, tę wybrał sobie na żonę. A że nie chciała miéć przed dawną swoją przyjaciółką żadnych sekretów, więc od razu zaczęła się jéj spowiadać, że ma zmartwienie z synem, bo zaplątał się w romans z jakąś szwaczką