Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieraz, stojąc na maszynie, widywałem moich dawnych przyjaciół, przechadzających się na stacyi z damami, z któremi robili sekretne wycieczki, nie przypuszczając, że ich tu kto zna, pozna; nieraz, prosząc mnie o ogień do cygara, nazywali poufale (mój przyjacielu), nie domyślając się, że w tym utartym frazesie było tyle prawdy, że kiedyś rzeczywiście byłem ich przyjacielem. Żyłem na świecie całkiem incognito, zapomniany przez wszystkich, znany zaledwie przez kilka osób.
Wszelakoż jeden człowiek zwracał na mnie szczególniejszą uwagę, choć o tem nie wiedziałem, mianowicie ów urzędnik, do którego się zgłosiłem o posadę, a który był, jak się później dowiedziałem, inspektorem warstatów. Z zajęciem śledził on moje czynności. Zdawało mu się z początku, że tylko kaprys chwilowy mógł popchnąć człowieka, takiego jak ja, do tak ciężkiej pracy, i był przekonany, że to nie potrwa długo. Gdy jednak widział wytrwałość moją, pilność i pracę, zajął się mną z wielką życzliwością.Jego to wpływom zawdzięczam, że zaraz po złożeniu egzaminów, dostałem miejsce maszynisty, a teraz mam nadzieję awansować i dalej. Nie potrzebuję ci zapewne mówić, że, jak tylko dostałem tę upragnioną posadę, pierwszą czynnością moją było ożenić się z Julią. Nietylko wdzięczność sama popchnęła mnie do tego małżeństwa, bo przywiązałem się prawdziwie do niej i do