Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pracujących w polu. Kiedy patrzałem na maszynistę, kierującego korbą, i pomyślałem sobie, że w jednej jego ręce spoczywają losy tylu ludzi, że j ednem złem przekręceniem może zdruzgotać, zmiażdżyć cały pociąg; wydawał mi się tak wielką, tak ważną osobą, że z respektem uchylałem przed nim czapkę i wzdychałem w sekrecie, aby jak najprędzej dojść do takiego stanowiska. W tym celu uważnie obserwowałem wszystkie czynności jego, pilnie zapoznałem się z maszyną i jej składowemi częściami, a w chwilach wolnych od jazdy, uczyłem się po nocach przedmiotów, potrzebnych do egzaminu. Pokoik, w którym się uczyłem, maszyna, na której jeździłem, i mieszkanie sióstr Julii, to były trzy punkta, w których koncentrowało się moje życie; po za niemi, nic mnie nie obchodziło, wszystkie dawne stosunki zerwały się, wskutek takiej zmiany w mojem życiu. Zasmolona twarz moja i bluza Wyrobnika ułatwiały mi odsunięcie się od ludzi.Bawiło mnie to, jak nieraz, na ulicy, przechodziłem koło najlepszych znajomych moich, nie poznany przez nich. Nie przyszło im na myśl, Że ten sadzami i węglem powalany wyrobnik, którego zbliżenia się unikali. by się nie zbrukać, żył z nimi niegdyś tak blisko, że obejmował w tańcu wiotką kibić owej hrabianki, śpieszącej do kościoła, był na ty z owymi paniczykami, stojącymi przed cukiernią, i zaczepiającymi śmiałemi spojrzeniami przechodzące kobiety.