Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwila, w której nie żywione dostatecznie, ciało uległo z braku sił ciężkiej chorobie, i gorączka głodowa, rodzaj tyfusu położyła mnie na dłuższy czas do łóżka.. Jak się później dowiedziałem, trwał trzy tygodnie przeszło taki stan zupełnej bezprzytomności, w której nie wiedziałem nic, co się działo. Dowiedziałem się także od stróżki, że jakieś panie z pierwszego piętra miały o mnie staranie w czasie choroby, i że ich troskliwości i pieczy zawdzięczam, iż mnie nie potrzebowano odesełać do szpitala. Panie te, jak mi mówiono, utrzymywały się z robót damskich sukien. Były to, jak się już zapewne domyśliłeś, dzisiejsza moja żona i jej siostry. Nie znały mnie przedtem wcale, ale dowiedziawszy się, że na górze jakiś biedny student zachorował ciężko, tknięte litością ku nieszczęśliwemu, opuszczonemu, zajęły się mną tak troskliwie, jakbym był ich bratem, lub krewnym. Opieka ich nie ustała z przyjściem mojem do zdrowia. Widząc, że sam jestem, że się mną nikt nie zajmuje, że nie mam żadnych środków do życia, i nadal w czasie mojej rekonwalescencyi przysyłały mi jedzenie i zaspokajały z własnej kieszeni wszystkie moje potrzeby. Upokarzało mnie to bardzo, ale cóż było robić? Trzeba było albo umrzeć, albo przyjmować ich pomoc. Wybrałem to ostatnie, zwłaszcza, że czyniły to w sposób, nieubliżający mej godności. Nazywało się niby, że się stołuję u nich za zapłatę, którą uiszczę, jak tylko będę mógł.