Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A my głupcy.naśladowaliśmy go w tym Względzie i wbijali się w coraz większą dumę, Czytając o wielkich czynach naszych przodków. Pamiętamy, że na podstawie tych badań heraldycznych chcieliśmy cię przypuścić do naszego towarzystwa, jakkolwiek nie hrabiego, ze względu na dawność twoich przodków; ale nie przyjąłeś tego zaszczytu i trzymałeś się z daleka od nas, razem z całą klasą.
— Nazywaliśmy was legitymistami i dokuczali tak, jak to chłopcy w tym wieku umieją dokuczać tym, których nie cierpią.
— Ja to widziałem, bolało mnie to i gniewało, ale nie umiałem być innym, bo zdawało mi się ubliżeniem, żyć z synami krawców, szewców i innych rzemieślników. Tak mnie nauczyły ciotki. W kościele przyrzekały Panu Bogu, kochać wszystkich bliźnich, a w domu uczyły mnie, Że prawdziwy bliźni zaczyna się dopiero od barona, albo przynajmniej od szlachcica starej daty. Nauki ich przyjęły się w mej głowie, bo byłem bardzo pojętny chłopiec. Do języków miałem szczególniejsze zdolności, paplałem jak sroka i po angielsku, i po francusku, i po włosku, i po niemiecku, czem ciotki moje zachwycały się i musiałem popisywać się przed ich gośćmi z mojemi talentami. A że oprócz tego brząkałem jako tako na fortepianie, rysowałem poprawnie nosy, oczy, uszy, a na wet całe głowy umiałem od biedy przerysować z modelu gipsowego, tańczyłem