Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A cóż ty będziesz teraz w domu robił? Spać przecież teraz zawcześnie.
— Mam się uczyć. Egzamina na karku, a ja jeszcze prawa cywilnego ani tknąłem. Trzeba teraz fałdów przysiedzieć,
— E! głupstwo. Co tobie po egzaminach, kiedy i tak masz zostać hreczkosiejem.
— Ale ambicya. Wstydby mi było przepaść przy egzaminach.
— Głupstwo ambicya! Schowaj ją sobie na późniejsze lata, kiedy już nie będziesz miał innych zachcianek; wtedy możesz sobie zaspokajać pragnienia ambicyi. Teraz masz coś lepszego do roboty. Używaj życia, pókiś młody, bo młodość tylko prawdziwem życiem; bo co po niej idzie, to tylko dopiski do dzieła, których czytać nie warto.
— Brawo, Edmundzie! pysznie to scharakteryzowałeś — odezwał się śniady, wysoki, chudy, w czarnem futerku i — cylindrze, mocno naciśniętym na oczy.
— Więc gdzież idziemy? — — zapytał z tyłu jakiś garbusek.
— Może do Orpheum — zaproponował któryś — jest podobno świeża szansonetka.
— Z nieświeżą twarzą i dyabelnie przechodzonym głosem — rzekł Franuś.
— Słyszałeś ją więc?
— I widziałem, niestety.
—Więc gdzież pójdziemy? Ten Kraków, to