Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dalibóg taka nędzna dziura, taki partykularz, że porządny człowiek nie ma się gdzie zabawić.Żadnych rozrywek!
— Czekajcie, ja w as zaprowadzę gdzieś — odezwał się Edward — pysznie się zabawimy.
— Pewnie do tej samej budy, gdzieśmy to byli razem zeszłej soboty? — zapytał Bolek, najmłodszy z całego towarzystwa, bo mu zaledwie pierwsze włoski wyrastały pod nosem, które skubał wciąż niemiłosiernie, chcąc je coprędzej wydobyć na widok publiczny.
— A cóż nie dobrze się zabawiłeś?
— Wybornie, doskonale! Odkryliśmy tam Kalifornią pięknych twarzyczek.
— A więc zgoda, chodźmy do tej Kalifornii.
— Tylko weźmy jaką dryndę, bo wicher taki, że się na nogach utrzymać trudno.
Zrobił tę uwagę taki, z którym rzeczywiście wiatr nie miałby wielkiego kłopotu, aby go zdmuchnąć, bo był mały i wyglądał tak, jakby był z cienkich patyczków zrobiony.
— A ot tam, zdaje mi się, stoją jakieś — odezwał się Franuś, wskazując w stronę; gdzie na tle latarni czerniły się sylwetki dorożkarskich koni z pospuszczanemi łbami — « Dorożki!» — zawołał głośno.
Głos ten obudził drzemiących na kozłach dorożkarzy; poruszyli się, wstrząsnęli cuglami i wnet dwa fiakry potoczyły się przed chodnik ka-