Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śliwym ,bo w tem biernem poddaniu się jego woli, odczuwał zapowiedź swojego przyszłego wpływu. To też zdziwienie jego musiało być nie małe, gdy przed drzwiami pałacu Maniakowski nagle zatrzymał się, spojrzał na niego jakby dopiero teraz zauważył obecność jego i po chwili namysłu odezwał się tonem, w którym ironii czuć się dawało:
— Ależ to z pana mówca! Nie wiedziałem o tym talencie pańskim.
— O! kuzynek zbyt łaskaw — odrzekł Adolf z udaną skromnością, zmieszany tym niespodziewanym zwrotom.
— A! nie panie to nie komplement żaden, prawda szczera. Mówić z takim zapałem, tak pięknie o tym, którego się nawet nie znało, to talent niepospolity.
— Mówiłem tylko co czułem- tłumaczył się, a raczej wikłał się, coraz więcej zbity z tonu kuzynek.
— Jaka szkoda, że nie było stenografa, coby spisał był tę mowę.
—Ona będzie drukowaną w jednem z naszych pism.
— Czy podobną?.. Szczęśliwy nieboszczyk! Czemże ja panu odwdzięczę się za to wszystko.
— O! kuzynie drogi! to dla mnie najmilsza nagroda, że cię zadowolniłem, że mogłem być tłumaczem twoich uczuć dla nieboszczyka, a jeżeli chcesz koniecznie wynagrodzić mnie za to,