Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z łaski téj świętobliwéj matrony, niezadługo całe miasteczko nasze zachoruje na obłęd religijny, a co gorsza na obłudę religijną. Muszę kiedy podszepnąć babie, że jéj Azorkowi nie służy tutejsze powietrze, że jemu dla zdrowia potrzeba koniecznie mieszkać w większém jakiem mieście, naprzykład w Krakowie. Tam panna Zenobia to-by była, jak ryba w wodzie. A co to z niéj był-by, panie, za doskonały reporter przy jakiéj gazecie katolickiéj, bo ta kobieta ma stosunki z całym światem. Nasza poczta większą połowę dochodu zawdzięcza jéj korespondencyom. Z Rzymu, z Paryża, z Monachium i Bóg wié zkąd nadchodzą do niéj wiadomości o wszelkich sprawach kościelnych, a oprócz tego, dostaje także spory transport świeckich nowinek. Jestem pewny, że, choć dopiéro wczoraj przyjechała, wié już o pańskiéj bytności w naszám mieście.
Aptekarz rozgadał się po swojemu, wykładając jak z katedry życiorys panny Zenobii, a wśród tego nakładał maść do niebieskiego słoika, nakrył złotym papierem i okręcił kolorowym szpagatem. Robił to, jak mówił, przez wzgląd na wysokie stanowisko Azorka.
Jan nie bez pewnego interesu przysłuchywał się temu zrzędzeniu aptekarza. Wśród nudów, jakich doznawał w tém mieście, złośliwy i uszczypliwy ten oryginał działał na niego, jak tabaka. Nie mógł dopatrzyć w nim owéj uczoności, o jakiéj mu ojciec