Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym ci nic nie zostawił — co jest, nawiasem mówiąc, nieprawda, bo, oprócz kamienicy, dostanie się jéj jeszcze coś z gotóweczki — ale ja jéj zawsze mówię: Anielciu, choćbym ci nic nie zostawił, tylko poczciwe nasze nazwisko, to-by znaczyło więcéj, mospanie, niż miliony. Pracowałem, panie, uczciwie, nikogo nie skrzywdziłem.
Tu dobył kolorowéj chustki i zatrąbił na czerwonym nosie, jakby na cześć swojéj poczciwości, nad którą się do łez rozczulił. I kto wié, jak długo-by jeszcze usiłował przekonywać starego Leszczyca o swéj uczciwości, gdyby Jan, który już miał po uszy kawy i towarzystwa pań, nie był uchylił drzwi i nie powiedział:
— Ojcze, czas bo nam do domu. Matka czeka.
Gospodarstwo chcieli gwałtem zatrzymać jeszcze tak miłych gości; ale Jan był niewzruszony. Nastąpiły tedy pożegnania, wśród których najgłośniéj było słychać ciocine „pam do nóg”. Panna Aniela zaś spytała na odchodném Jana, czy nie ma czego interesującego do czytania.
— Nic, prócz chemii — odrzekł, aby się od niéj odczepić.
Ale nieustraszona Aniela zdecydowała się nawet na chemią, bo utrzymywała, że lubi tylko poważną lekturę, a chemią nadewszystko. Może zasłyszała od aptekarza, że nauka ta traktuje o związku ciał, i ztąd wynikała ta jéj predylekcya do che-