Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale on właściwie był tylko chirurgiem i pił okropnie. To téż teraz tam bieda, że aż piszczy.
W podobny sposób zachwalała mu wszystkie wybitniejsze, to jest kapeluszowe postacie niewieście. Jan, widząc, że panna Aniela ma tak obszerne i szczegółowe wiadomości o całéj niewieściéj ludności miasta, wpadł na myśl, czy przypadkiem od niéj nie dowiedział-by się czegoś o swojéj pięknéj nieznajoméj z owego tajemniczego ogródka i spytał się:
— A czy pani nie wié, kto mieszka za klasztorem, niedaleko téj wązkiéj uliczki, co prowadzi do rzeki.
— Na ogrodowéj? Tam nikt z porządnych nie mieszka.
— A jednak ja tam widziałem, zdaje mi się, jakąś smagławą brunetkę, wcale przystojną.
— A, to żydówka — rzekła z pogardliwym grymasem.
— Cóż to za jedna? — indagował tém uporczywiéj.
— Nie wiem, podobno córka jakiegoś handlarza zboża, czy bydła. Ojciec ją tu trzyma, bo podobno chce ją przechrzcić.
Na to weszła ciocia z kawą, niezadługo i mama pojawiła się, i rozpoczęła się rozmowa z kawą i grzankami, w czém Jan bardzo mały brał udział.
Tymczasem burmistrz traktował i bawił Leszczyca w swoim pokoju. Wśród kłębów falującego, siwego dymu ukazywała się czasami jego twarz czer-