Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godzinę jego męki. Siedział tedy zachmurzony i nie zadawał sobie wcale pracy bawić panny. Rada nie rada, musiała zacząć sama:
— Budzę pana.
— Ja nie śpię.
— Ależ mówi się: w kolorze?
— Jakto: w kolorze?
— W jakim kolorze pan chcesz, żebym pana zbudziła?
— W jakim się pani podoba.
— Naprzykład w białym.
— I owszem.
— Ależ nie mówi się: owszem; tylko, czy pan kocha tę osobę, albo lubi, albo nienawidzi.
— Którą osobę?
— Ach! jakiż to ignorant — pomyślała sobie w duszy ze zgorszeniem panna Aniela, a głośno dodała: — Ja panu już powiem którą, tylko pan musisz piérwéj powiedzieć, czy kochasz.
— A! więc zgadywanego? No, więc niecierpię.
— Panna Inspicyentówna.
— Kiedy ja nie znam żadnéj panny Inspicyentównéj.
— Jakto? nie poznał jéj pan jeszcze? To dziwna! bo ona od rana do wieczora szwenda się po mieście; wszędzie jéj pełno. To pan może i panien kontrolerównych także jeszcze nie poznał.
— Oprócz pani, nie poznałem nikogo.