Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ogromny talent! W Wiedniu miała-by po temu wielką sposobność.
— Słyszeć takiego Straussa, to już wiele znaczy — wygłosiła z powagą córka.
— Już to niéma, jak wielkie miasto! — ciągnęła daléj mama, udając głową ruch wielkich dam — tu, w téj dziurze, to doprawdy człowiek nawet nie wié, że żyje. Gdyby nie bratowa moja, co nam przysyła „Bazar” ze Lwowa, to człowiek nawet nie wiedziałby, jak się ubrać przyzwoicie i chodził-by, jak czupiradło jakie.
Janowi przyszła złośliwa ochota zapytać mamy, czy toaleta panny Anieli także z „Bazaru” wzięta.
— A, to już jéj własna fantazya — rzekła z chlubą matka — ona zawsze umié wymyślić coś niepospolitego, zwyczajnie, jak artystka.
Niewiadomo, czy ta pochwała mamy tak połaskotała nerwy panny, czy téż było to naturalne działanie kataru, ale panna Aniela kichnęła, aż się okna zatrzęsły.
— Sto lat zdrowia! — huknął papa.
— A! fe, fi donc, mężu! któż się tak niepolitycznie odzywa? Teraz po wielkich domach nie mówi się na zdrowie; wszak prawda, panie?
I twarzą zrobiła grymas dumnego zadowolenia ze swego znalezienia się; dumną była, że mu mogła zaimponować tą znajomością form towarzyskich. Twarz jéj zdawała się mówić: „widzisz, i my także coś wiemy”.