Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Stary Leszczyc, bojąc się, aby syn jego nie znudził się, pragnął coprędzej wciągnąć go w towarzystwo miejskie; grała w tém także duma ojcowska niepoślednią rolę — chciał pochwalić się synem przed ludźmi, zwłaszcza, że sami dopominali się o to.
— A cóż to, nie zaprezentujesz nam pan swego infanta? — zapytał go jednego dnia aptekarz.
Burmistrz zaciągnął go na lampkę wina z tego powodu i gwałtem dopominał się o wizytę.
— Ta niech przyjdzie, rozerwie się trochę — mówił protekcyonalnie. — Może jest nawet muzykalny, u nas jest fortepian.
— Sam nie gra, ale lubi muzykę.
— No, to mu Anielcia zagra. Młody potrzebuje młodego; między nami, starymi, to-by się zanudził na śmierć. Niech się bawią, póki młodzi. No, zdrowie naszych dzieci!
Leszczyc podziękował za zdrowie syna i stuknął