Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny już czekała na niego. To téż zdziwiła się nie pomału, gdy ujrzała syna, już wracającego z miasta. Jan wytłómaczył swoje ranne wyjście potrzebą przechadzki i odetchnięcia świeżém powietrzem.

Podczas kawy brała go parę razy ochota spytać się matki o owę żydóweczkę z za klasztoru, ale nie wiedział, jak się do tego zabrać. Trzeba-by zaraz tłómaczyć matce, gdzie ją widział, przy jakiéj sposobności. Mógł-by powiedziéć za wiele, i dlatego wolał nie pytać wcale. Postanowił sam odgadnąć tę zagadkę. Mogło to stanowić dla niego rodzaj rozrywki w monotonném życiu, jakie go tutaj czekało.