Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty przebaczyła-byś ojcu twemu, gdyby przyszedł do ciebie?
— Nietylko, ale prosiła-bym, żeby mnie przebaczył, bo widzę teraz, że zawiniłam względem niego.
Jeszcze nie dokończyła tych słów, kiedy Grünwald chwycił ją w swoje objęcia i ściskał, i tulił nieprzytomny, szalony prawie z radości; drżącemi rękoma chwytał ją to za głowę, to za ramiona i powtarzał ciągle: córko moja, dziecię moje, Małciu! — i śmiał się, i płakał naprzemiany.
Amelia w piérwszéj chwili nie mogła sobie zdać sprawy z tego nagłego wybuchu radości; przypuszczała, że boleść obłąkała zmysły człowieka i w obłędzie wziął ją za córkę swoję; ale wnet poznała głos ojca, w uścisku jego przypomniała sobie dawne pieszczoty, powitania, tylko oczy jéj nie mogły się jeszcze oswoić, bo twarz ta w niczém nie przypominała jéj ojca.
— Jakto? więc to ty, ojcze? — spytała, patrząc ze zdziwieniem, opromienioném czułością — tyś to? oczom własnym nie wierzę!
— Tak, to ja, moje dziecię; musiałem to zrobić, aby się dostać do ciebie, bo myślałem sobie: ona tam nie ma nikogo, kto-by ją pocieszył, dodał odwagi.
— A ja cię tak przyjęłam! O, jakże ze mnie niedobra córka!
— No, no, nie mówmy już o tém. Teraz ja