Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o wszystkiém złém zapomniałem; wiem tylko, że ty jesteś przy mnie, że mnie kochasz, jak dawniéj.
I znowu począł całować córkę, i radował się nią, i pieścił.
Wtém głosy jakieś i ruch słyszéć się dały koło okien.
Grünwald i córka nagle przestali mówić i nadsłuchywali. Serca ich biły głośno, pospiesznie, z przestrachu.
— Co to jest? — spytała półgłosem Amelia?
— Nie wiem; zaczekaj, zobaczę.
Podsunął się cicho pod okno.
— Żandarmi? — spytała znowu wylękniona Amelia, drżąc z obawy o ojca.
— Nie, nie, to fura jakaś — odrzekł Grünwald spokojniejszym już głosem — to pewnie będzie ta fura, którą wczoraj obstalowałem dla nas.
— Odpraw ją.
— Dlaczego?
— Ja już nie chcę jechać tam, zostanę tu przy tobie, to mój obowiązek. Będziemy razem, jak dawniéj.
— Nie, moja Małciu, to być nie może. My się musimy rozłączyć. Ja muszę ciągle uciekać, kryć się, bo mnie szukają wszędzie, a z tobą było-by mi trudniéj, niż samemu. Nie mam dla ciebie żadnego schronienia. Tobie tam u tych ludzi będzie bezpiecznie i dobrze.