Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem co odpowiedziéć, lecz, że i oburzenie tak zaparło mi oddech, ścisnęło gardło, iż słowa wymówić nie byłem zdolen, on poszedł ku drzwiom, otworzył je i, wskazując mi ręką, rzekł:
— Oto moja odpowiedź.
— Ha, nędznik! — wybuchnął znowu Jan, zaciskając pięści.
Stary Leszczyc ciągnął znowu daléj:
— Wróciłem do domu złamany, zrozpaczony. Nie widziałem innego sposobu wyjścia, jak odebrać sobie życie; ale, kiedy pomyślałem o mojéj żonie i dziecku, zabrakło mi odwagi do spełnienia tego czynu. Śmierć moja nie uwolniła-by ich od hańby, a osierociła-by na zawsze. Miałem obowiązek żyć dla was obojga. A przytém, oprócz obowiązku, wiązała mnie do was miłość. Czyż mogłem dobrowolnie przeciąć ten węzeł, co wiązał nasze serca? To było nad moje siły. Zdecydowałem się żyć i odcierpiéć karę nie za swoje winy. Przypuszczałem, że kara nie będzie wieczną, że wrócę do was, schowamy się w jaki kątek ustronny, gdzie odgłos pozornéj zbrodni mojéj nie dojdzie, i wyprosimy sobie u Boga jeszcze odrobinę szczęścia na téj ziemi. Ta nadzieja wytrąciła mi z ręki samobójcze narzędzie.
Wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko matce twojéj, wszystko, nie tając najmniejszego szczegółu, a w końcu powiedziałem jéj, że, uprzedzając wypadek, chcę sam iść oddać się w ręce spra-