Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy mu przypomnę, że z poświęceniem własnego grosza ratowałem go w nieszczęściu, ulituje się nade mną i nie będzie chciał mnie gubić do reszty. Wszystko to zależało od jego dobréj woli, byłem na jego łasce; szło więc o to, aby go nie draźnić, ale zmiękczyć. Dużo mię kosztowało iść błagać łaski u tego, którym pogardzałem, ale wzgląd na żonę i dziecko nakazywał mi zrobić to.
Poszedłem więc do niego, przedstawiłem mu wszystkie okoliczności, które wykazywały, że on tylko, nie kto inny, mógł przywłaszczyć sobie te pieniądze; usprawiedliwiałem ten jego niecny postępek zapomnieniem, gorączką złota; obiecywałem, a nawet przysięgałem zamilczéć o tém przed ludźmi, byle-by oddał, co zabrał; zaklinałem go w imię dawnéj przyjaźni, usług, jakie mu oddawałem, odmalowałem mu w strasznych kolorach los, jaki czeka mnie i moję rodzinę, skoro hańba spadnie na mnie; błagałem ze łzami prawie, aby się ulitował nad nami, zniżyłem się nawet do tego stopnia, że mu się do nóg rzuciłem.
— I cóż on? — zawołał Jan, wzruszony opisem téj okropnéj sceny.
— Wysłuchał zimno, obojętnie, wszystkiego tego, com mu powiedział, a potém ze spokojem, który szpik mroził w kościach, spytał:
— Masz na to świadków?
A gdy milczałem, nietylko dlatego, że nie mia-