Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

simy, nie jest naszém nazwiskiem, że dlatego nie przyznajemy się do naszego właściwego nazwiska, ponieważ ono figurowało w aktach kryminalnych. Ma podobno nawet jakieś dowody na to, jakieś papiery sądowe. Jest to tak oburzająca potwarz, że...
— To nie jest potwarz — odezwał się stary Leszczyc stłumionym i drżącym głosem, patrząc w ziemię — ten człowiek prawdę powiedział.
— Prawdę?! — wykrzyknął Jan z okropném zdziwieniem.
— Tak. Właściwe nazwisko moje Górski, i pod tém nazwiskiem znano mnie we Lwowie, w kryminale, gdzie siedziałem trzy lata.
— Przecież nie za żaden czyn haniebny?
— Za kradzież i przeniewierstwo.
Trudno sobie wyobrazić, jak strasznie cicho zrobiło się w pokoju po tych słowach. Osłupienie i boleść zmieniły ludzi w nieruchome posągi. Piérwszy Jan przerwał tę ciszę wykrzykiem:
— Ty, ojcze, za kradzież? Nie, nie! nie wierzę. Zmówiliście się pewnie — mówił z pośpiechem, zadyszanym głosem, patrząc to na ojca, to na aptekarza — zmówiliście się, aby tém kłamstwem odwieść mnie od pojedynku. Nie róbcie sobie takich żartów ze mnie, bo nawet w żarcie ta rzecz wydaje mi się straszną, ohydną! Choćbyś przysięgał, ojcze, nie uwierzę ci, abyś ty mógł się dopuścić tak niecnego czynu.