Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chę z odwagi i na zimno zaczął rozważać tę sprawę, przyszedł do przekonania, że nie zawsze może pistolet zechce tak celnie mu strzelać, że nic łatwiejszego, jak w takich wypadkach stracić, jeżeli nie życie, to jakąkolwiek szlachetną cząstkę swego ciała. Dla utrzymania tedy całości swojéj w nienaruszalnym stanie, wyjechał w sekrecie, zostawiając dla ocalenia honoru list do swych sekundantów, w którym tłómaczył się, że, nie chcąc więcéj przelewać krwi niewinnéj, zrzeka się wspaniałomyślnie pojedynku.
Ale Jan nie wiedział wcale o tym wspaniałomyślnym czynie Adolfa i, sądząc, że ten jeszcze kilka godzin zabawi w zdrojowisku, chciał skorzystać z jego bytności, rozstrzygnąć coprędzéj sprawę o oszczerstwo jeszcze przed pogrzebem i zmusić go przez to do pojedynku. Tak był cały zajęty tą jedną myślą, że nie spostrzegł wcale, iż ojciec jego był mizerny, jakby z ciężkiéj powstał choroby, i postarzał się znacznie. Złe wyglądanie przypisywał zmęczeniu po drodze, ale na odpoczynek nie było teraz czasu; każda chwila była drogą. Przybycie aptekarza, który w téj chwili zjawił się, jakby na zawołanie, było bardzo na rękę Janowi; nie zwlekając, przystąpił odrazu do rzeczy:
— Wiész zapewne, kochany ojcze — rzekł — dlaczego się tutaj fatygowałem. Jest jeden nędznik, który śmiał utrzymywać, że to nazwisko, które no-