Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O któréj Adolf miał przyjść po nas?
— O siódméj — odrzekła Julia, unikając mego spojrzenia.
Nie pytałem się o nic więcéj, pożegnałem je krótko i tego samego wieczora wyjechałem. Wyrwałem się gwałtem z tych miejsc, gdzie duch mój marniał w ciągłém szamotaniu się między rozpaczą i nadzieją pozyskania jednego serca, które może niewarte tego, abym dla niego poświęcał moje obowiązki, cel mego życia. Potrzebuję pracować, chcę zrobić coś dla kraju, dla przyszłości mojéj, dla szczęścia rodziców; musiałem więc uciec od téj, która nietylko nie chciała mi być pomocą w urzeczywistnieniu celów moich, ale była przeszkodą. Uciekłem pod skrzydła rodzicielskiéj miłości i postanowiłem leczyć się oddaleniem, samotnością, z choroby serca. Biedni starzy, ani domyślają się, że ich dom obrałem sobie za szpital. O, gdybyś widział, jak mię witali tutaj, ile radości sprawiło im moje niespodziewane przybycie. Do łez wzruszyło mię ich przywiązanie. A jednak... ta wielka, piękna, pełna poświęcenia miłość rodzicielska nie zdołała zapełnić tej próżni, jaką stworzył w mojém sercu wyjazd z Wiednia. Co więcéj, powiem ci, że zaczynam żałować, iż zdecydowałem się na ten wyjazd; wyrzucam sobie, że postąpiłem zbyt gwałtownie, nierozważnie, potępiając Julią za winę, o któréj ona może nawet nie wié. Widzę teraz, że posądzenie moje